Rower jest urządzeniem idealnym. Nie wymaga wielkiej wiedzy technicznej ani kwalifikacji, by nim jeździć. Jest zeroemisyjny i działa pozytywnie na zdrowie. Można wjechać nim praktycznie wszędzie i prawie o każdej porze roku. Piszemy „prawie”, bo chociaż są zapaleńcy i pasjonaci jeżdżący cały rok, aktywność tych z mniejszym rozmiarem bakcyla ogranicza się do sezonu w którym temperatury wynoszą choć trochę powyżej zera.
Często mamy dylemat, jadąc gdzieś autem pchający nas w rozterkę pod tytułem „szkoda, że nie mam roweru”. Bo jednoślad z autem to świetny związek – możemy wyjechać na weekend w góry i pojeździć w przepięknej okolicy, ale dojazd do nich zajmie nam krócej niż rowerem. To taki kompromis. Jak więc „ożenić” rower z samochodem tak, by można było go przewozić na duże odległości, następnie użyć i wrócić z powrotem, nie zmieniając wnętrza auta w wysmarowany wszystkimi maziami warsztat? Postaramy się odpowiedzieć w poniższym felietonie.
Spis treści
Bagażnik rowerowy na dach samochodu
Rower na dach – ma to sens! Jeśli nie dysponujemy furgonetką (lub pickupem) w którym przestrzeń bagażowa odmierzana jest na hektary, a nie litry, wsadzanie roweru do wnętrza auta mija się z celem. Od biedy, gdy podróżujemy solo – może się udać. Odkręcamy koła, zabezpieczamy konstrukcję i możemy jechać. Wyciąganie i składanie będzie jednak dużo bardziej skomplikowane, nawet w wypadku aut typu kombi. Rozwiązaniem są bagażniki dachowe. Najlepsze i najbardziej sprawdzone produkuje szwedzka firma Thule – ale rynek zna inne rozwiązania nieco tańsze i podobne w układzie.
Bagażnik dachowy to w wielu przypadkach genialne w swej prostocie rozwiązanie, wykorzystujące w pełni potencjał auta jako środka transportu. Większość aut wyposażona jest w uchwyty do relingów dachowych lub posiada je fabrycznie zamontowane. Do relingów montujemy dwie poprzeczki, na których mocujemy bagażnik dachowy. Nie ma przeszkód, by obok roweru zamontować na przykład kontener bagażowy i całkowicie uwolnić wnętrze auta od bardziej kłopotliwych bagaży.

Bagażnik dachowy na rower działa w ten sposób, że unieruchamia jednoślad w pozycji pionowej. Wymaga to pewnej siły w zakładaniu, ale jeśli pracujemy we dwójkę, nie sprawia to absolutnie żadnego problemu. Rower umieszczamy w specjalnym uchwycie przypominającym korytko, stawiamy do pionu i blokujemy za pomocą uchwytu – najczęściej ramienia sięgającego ramy. Koła przytwierdzamy taśmami mocującymi, a następnie uchwyt zaciskamy. Operacja po nabraniu podstawowej wprawy trwa co najwyżej minutę. Uchwyt zaciskając się przyciąga rower w kierunku dachu.
Zalety takiego rozwiązania to przede wszystkim bezpieczeństwo. Rower jest też praktycznie od razu gotowy do jazdy, kiedy go zdejmiemy, a sam uchwyt może zostać w relingach – zamki gwarantują, że bez klucza nie będzie on zmieniać właściciela. Jednoślad transportowany w ten sposób nie utrudnia też pracy auta. Nic nie zasłania widoczności, świateł ani lusterek. Wady to zwiększona wysokość samochodu i podatność na podmuchy wiatru – zwłaszcza bocznego. Nie wpływa to jakoś odczuwalnie na jazdę, nie stanowi też zagrożenia dla przewożonego roweru, ale jest odczuwalne i może powodować pewien dyskomfort w prowadzeniu. Niemniej w większości jest to świetne rozwiązanie.
Bagażnik rowerowy na hak samochodu
Hakiem go! Drugim z najpopularniejszych rozwiązań jest uchwyt montowany na hak samochodu z tyłu. Znów przoduje w tym Thule, ale podobne rozwiązania produkują też takie firmy jak Peruzzo i XLC. Uchwyt ten ma złącze kulowe zaciskane na główce haka. Wbrew pozorom ten jeden punkt podparcia w zupełności wystarczy. Producenci stosują mocne złącza, zakręcane za pomocą śrub blokujących. Cały uchwyt rowerowy pracuje w zasadzie niezależnie od złącza, umożliwiając odchylanie i dostęp do zawartości bagażnika, nawet już z rowerami.
Zalety tego rozwiązania są oczywiste. Przede wszystkim odpada kłopotliwe podnoszenie roweru nad głowę – wystarczy niewielkie podniesienie i montaż jest banalnie prosty. Dodatkowo wiele firm produkuje dodatkowe minirampy dzięki którym możemy po prostu wtoczyć jednoślad na bagażnik. Rowery nie będą uderzać w karoserię – dystans zapewnia bardzo stabilne mocowanie, w którym rolę ramienia spełnia rura dystansująca rower od uchwytu i zapewniająca mu jednocześnie pionową postawę.
Wielu producentów – z Thule na czele – stosuje dublowanie oświetlenia auta, wykorzystując fakt, że posiadanie haka w samochodzie oznacza także gniazdo mocowania elektrycznego dla oświetlenia. Odpada więc nam troska o to, czy rowery nie zasłaniają kierunkowskazów i świateł stopu. Pod kątem wykonania i zapewnionej widoczności nie można tym urządzeniom czegokolwiek zarzucić.
Bagażnik rowerowy na hak posiada też drobne minusy, z których największy wynika bezpośrednio z jego położenia – mianowicie bezpieczeństwo. I to nie tyle nas, ile rowerów. Rower na dachu jest trudno dostępny. Rower na wysokości szyby samochodu jest dostępny dla każdego. Co prawda firmy stosują zapięcia zabezpieczające, których bez klucza nie da się otworzyć, ale obecność jednośladu w zasięgu ręki w jakiś sposób może przyciągać też amatorów części i zwykłą ludzką złośliwość. Z drugiej strony rowery za tylną szybą ograniczają nieco widoczność w lusterku wstecznym – tu jednak bardzo dużo zależy od konstrukcji samochodu. Niekiedy nie ma to kompletnie żadnego wpływu, a czasami, zwłaszcza w wypadku małych miejskich hatchbacków gdzie bryła jest zbita i kompaktowa może znacząco utrudnić kontrolę tego, co dzieje się za autem.

Bagażnik rowerowy na tylną klapę samochodu
Kolejnym istotnym rozwiązaniem jest układ podobny do tego na hak, ale przeznaczony do aut które go nie posiadają – a nie jest to przecież takie oczywiste. Bagażnik rowerowy na tylną klapę oczywiście musi być rozwiązaniem dedykowanym dla danego auta lub przynajmniej zbliżonej grupy aut. Inna klapa bowiem znajdzie się w typowym kombi, a inna w autach typu SUV. Niemniej większość rozwiązań celuje w możliwość jak najszerszego stosowania – poza sedanami. Tu niestety konstrukcja klapy uniemożliwia nam skuteczny montaż bagażnika.
Montowanie uchwytu na klapę jest też nieco bardziej skomplikowane niż w wypadku pozostałych rozwiązań. Ciężar przenoszony jest na zasadzie dźwigni na podszybie, rowery najczęściej wiszą, a nie stoją, a stabilizację w poziomie zapewniają naciągi. Sporo firm się tym zajmuje, najlepsze modele produkuje Peruzzo, Mount Blanc czy Mottez. Wybór jest spory, ceny bardzo umiarkowane, niemniej to nie do końca popularne rozwiązanie.
Podstawową zaletą jest to, że po użyciu niemal błyskawicznie możemy zdjąć cały uchwyt i zapomnieć, że go w ogóle mieliśmy. To samo oferuje bagażnik dachowy. Druga zaleta to niewielka cena – ale za to rowery wiszące z tyłu są bardziej narażone na ruch a montaż uchwytu wymaga rzetelności i uwagi.
Przyczepka samochodowa
Sprawdzi się w wypadku długich, dużych wypraw, podczas których będziemy mieć ochotę odstawić ją razem z rowerami i nie obciążać auta żadnym z opisanych uchwytów. Zapewni nam transport dużej ilości rowerów – znacznie większej niż uchwyt dachowy i hakowy razem wzięte. Jeśli mamy taką potrzebę – warto rozejrzeć się za dedykowanymi rozwiązaniami dla transportu rowerów. Na rynku jest sporo takich modeli – jeśli mamy odrobinę smykałki technicznej i czas, sami możemy dokonać odpowiedniej przeróbki. Zdając się na modele fabryczne warto rozejrzeć się za przyczepami firmy Pogorzelski – są lekkie i podatne na modyfikacje.

Rower i Auto – związek idealny
Pomijając drobne niedogodności musimy przyznać, że transport roweru samochodem to kapitalny pomysł na udany i ciekawy czas. Przykład – jesteśmy z Kielc. Jedziemy w sobotę rano do Starego Sącza, przejeżdżamy Velo Dunajec do Sromowiec, wracamy do Gorlic i z powrotem do Starego Sącza. Po południu wsiadamy w autko i wracamy do Kielc przed północą lub następnego dnia rano. Brzmi zachęcająco, prawda? Rower sam w sobie jest mobilny, ale zwiększając jego zasięg otwieramy się na wycieczki w całym sezonie w ciekawych miejscach – a o to przecież chodzi.
Przewożenie rowerów autem jest dziś rewolucyjnie proste. Ufając dobrym rozwiązaniom oferowanym przed renomowanych producentów zabezpieczamy i auto i rower przed kradzieżą i uszkodzeniami, gwarantując obu pojazdom komfortową podróż. A sobie – ciekawy czas za kółkiem i kierownicą. Warto? Warto!